Dziś w kilku słowach o nowej limitowance (strasznie nie lubię tego słowa ;)) z Essence Oz The Great And Powerful, bo przyjrzałam jej się nieco bliżej...
Nie będę Was trzymać w niepewności i od razu powiem, że dla mnie równie dobrze mogła by ona w ogóle nie wychodzić, gdyż nie znajdziemy w niej nic ciekawego...
Po kolei jednak...
... lakiery... kolory naprawdę śliczne, no ale pękacze... błagam ja Was...
... pomadki/balsamy do ust nadające delikatny kolor... fajne, delikatne jakie można znaleźć wszędzie...
... cienie są fantastycznie napigmentowane, co bardzo mnie zaskoczyło, ale kolory... zupełnie nie w moim stylu...
... myślałam, że rozświetlacz uratuje sytuację... niestety jest taaaaak delikatny, że to bardziej puder/bronzer z efektem 'zdrowego' blasku, niż rozświetlacz...
... róż kusił mnie najbardziej, gdy zobaczyłam w internecie jego śliczny, brzoskwiniowy odcień... miałam nadzieję, że ma postać musu wtapiającego w cerę, natomiast przypomina mi on bardziej żel z Vampire's Love, który jedynie delikatnie barwi naszą skórę...
Tak jak widzicie nic dla siebie nie znalazłam z serii Oz The Great And Powerful...
...kupiłam jednak coś z nowości, bo ciekawość mnie dosłownie skręcała i ostatnim razem żałowałam, że nie kupiłam właśnie tych produktów, ale o tym kiedy indziej... ;)
Buziakiiiiii.......
:)
mnie też róż kusi najbardziej :)
OdpowiedzUsuń...też tak miałam, ale według mnie nie warto na niego poświęcać uwagi...
UsuńW sumie mnie też tylko róż zainteresował. Jednak w takim kolorze nada się tylko do bardzo jasnej skóry...
OdpowiedzUsuńsłaba ta limitka.. mogli bardziej poszaleć jakieś fajne lakiery dać ;)
OdpowiedzUsuńjakoś nic mi nie wpadło w oko :)
OdpowiedzUsuńMnie kusił by róż.
OdpowiedzUsuńMy family all the time say that I am wasting my time here at web, but I know I am getting experience daily by reading thes nice content.
OdpowiedzUsuńFeel free to visit my web site :: this post