piątek, 7 września 2012

Essence - CHERRY BLOSSOM GIRL i NEW IN TOWN

Powiem szczerze, że przestaję już ogarniać, która limitowana edycja była wcześniej, która po której następowała, w której co było... trochę dużo tego wszystkiego Essence wypuszcza... jeszcze niedawno pigmenty, na które chorowałam, teraz pisałam Wam kilka notek wcześniej o Wild Craft i nawet nie zastanowiłam się jeszcze dobrze, czy nic z niej jeszcze nie chcę a tu już na półkach sklepowych dwie kolejne Cherry Blossom Girl oraz New in Town...

Pierwszą możecie już spokojnie dostać w drogeriach DM, natomiast New in Town spotkacie w Rossmann'ie...


W przypadku obydwu kolekcji nie zdecydowałam się na zakupy, ale tradycyjnie napiszę Wam swoje pierwsze odczucia po przyjrzeniu się bliżej tym kosmetykom...


Zacznijmy od Cherry Blossom Girl, która przywodzi na myśl ostatnie prominie lata i utrzymana jest w bardzo ciepłej kolorystyce koralowego pomarańczu i różu...


Bardzo ładnie napigmentowany, koralowy róż w dwóch odcieniach... nie posiada żadnych drobinek, jest bardzo drobniutko zmielony i ładnie się aplikuje... dla osób, które lubią róże, nie różowe wydaje mi się, że bedzie ciekawą pozycją... ;)



Poczwórne cienie... ciemny brąz mnie urzekł, bo posiada śliczne drobinki... pozostałe kolory niekoniecznie...


Eyeliner w pisaku z podwójna końcówką... szerszą i cieniutką... występuje w dwóch kolorach: czarnym i brązowym... z jednej strony ciekawy dla osób, które chcą łatwo narysować kreskę, bądź dopiero się tego uczą... z drugiej strony jest tak mega trwały, że jak mnie ochlapał cały dzień chodziłam z czarną ręką i niczym nie mogłam tego dziadostwa usunąć... ;P wiadomo, może być to zaletą, ale dla mnie nie było...


Rozświetlacz w pisaku... niestety nie było testera dla tego produktu i nie mam pojęcia jak wygląda... podejrzewam, że może być całkiem fajny...


Kredki do ust... bardzo kremowe i dobrze napigmentowane, tak jak wyglądają na zdjęciu takie dokładnie mają kolory... bardzo dobrze kryją...


Lakiery prypominają mi te z Essence - Blossoms etc... identyczne buteleczki... Bardzo ładne kolory, znów wpadł mi w oko brąz... ;)


Papierowe 'rzęsy'... wyglądają spektakularnie... nie mam pojęcia jak na oczach... czy w ogóle się trzymają i są wygodne?... Pomysł i wzór jednak bardzo ciekawy... :)



Puder rozświetlający do ciała... uwielbiam tego typu kosmetyki, ale w kościach czuję powoli jesień i nie jestem pewna czy na nadchodzącą porę roku to dobry pomysł, aby zakupić taki właśnie kosmetyk... 



Bardzo ładne ciepłe kolory, nie do końca jednak moje... :/


Kolejna kolekcja jest zdecydowanie bardziej wyrazista... kolory przeważają raczej chłodne, ale także pastelowe...

New in Town


W tej serii zauważyłam, że produkty są bardziej nawiązujące do tych w regularnej sprzedaży... o ile nie są one właśnie w taki sposób wprowadzane...

Tusze... wszystkim dobrze znane w nowej nieco odsłonie...



Kolejny supertrwały i cienki pisakowy eyeliner...

Kremowe cienie z serii Stay all day w dwóch nowych kolorach... delikatnym różu i fiolecie...


Pomadki do ust... na pierwszy rzut oka pomyślałam... 'OMG!... jakie one są perłowe i beznadziejne'... po zastosowaniu okazało się, że na skórze są absolutnie transparentne i niewidoczne... pozostawiają tylko błyszczącą nietłustą powłokę... śliczne! :)



Lakiery... zdecydowanie na tak... uwielbiam takie kolory... :)


Co myślicie o tych kosmetykach...

Która edycja limitowana spodobała Wam się bardziej?


:)




1 komentarz:

  1. Pierwsza edycja bardziej wpadła mi w oko, chyba ze względu na ciekawy róż, bo lubię te w ciepłych odcieniach ostatnio. Fajną sprawą wydaje się też puder do ciała, ale jednak nie na jesień. Lakiery w tej edycji równiez w moim typie :)

    OdpowiedzUsuń