poniedziałek, 8 października 2012

Dary losu... ;)

Tak jak Wam pisałam w ostatnim czasie odwiedziła nas na obczyźnie rodzinka...
zresztą niejednokrotnie... ;)

Oczywiście była to idealna okazja, aby poprosić o przywiezienie nam kilku rzeczy, których po pół roku okazały się być niezbędne... ;) hehe, no może nie do końca... ale faktem jest, że po prostu zapomnieliśmy bądź nie przyszło nam wówczas do głowy aby je ze sobą zabrać... ;)

Tak więc oprócz kiełbasy (najlepsza oczywiście z Polski!), słowników (kto by pomyślał, że mogą się przydać za granicą :P) znalazło się także parę rzeczy dawno temu zamówionych, które niestety nie dane mi było odebrać osobiście, a które leżały i czekały na mnie... bądź też takich, których dostępność za granicą nie jest możliwa...

Tak więc otrzymaliśmy coś do poczytania... ;) uwielbiam wiedzieć co tam w trawie piszczy w modzie, urodzie, polskim showbiznesie, polityce i czytać o różnych ciekawostkach... :P
Za granicą takie gazetki są na wagę złota... ;)


... bańki chińskie... mam nadzieję, że stworzą wraz z porzeczkowym olejkiem z Alverde, duet idealny... 
bardzo, bardzo już chciałam je już wypróbować...
Ponoć sprawdzają się idealnie w walce z cellulitem... ;)


Strasznie żałowałam, że zapomniałam o kosmetykach zamówionych jakiś czas temu na allegro ze spadomowe.pl... :/
Korund kosmetyczny, kwas hialuronowy, maseczka algowa oraz glinka zielona musiały poczekać niestety na testowanie troszkę dłużej...


Zestaw darmowych próbek z Johnson's zamówiłam pod Waszym wpływem... są malutkie, ale w sam raz, żeby się im bliżej przyjrzeć i spróbować na sobie... :)


Niestety znowu wróciłam do kuracji maścią Duac... pisałam Wam już o niej w poprzednich projektach denko... jest to moim zdaniem najlepszy produkt do walki z trądzikiem jaki do tej pory miałam okazję używać... moja cera po nim wraca do w miarę wyjściowego stanu a niestety ostatnio nie mogłam się z nią już uporać i nic nie dawało żadnych rezultatów... :(


Moja 'druga' mama (teściowa znaczy) wie jak bardzo lubię makaron... zresztą Wy też pewnie zdążyłyście się o już zorientować po moich kulinarnych przepisach... ;)
Sprezentowała mi zatem jak to sama ujęła: "zestaw małej włoszki" ;P


Szwagierka natomiast czyta chyba w moich myślach idealnie trafiając z prezentem... mam nadzieję, że jej również balsam ode mnie przypadł do gust... ;)


Ahhh... nie wspomnę o tych wszystkich pysznościach, smak Princessy kokosowej wspominam do teraz... mmm... 

Sami powiedzcie, jak tu nie kochać gości, jak tak nas rozpieszczają... ;)
Jak dla mnie mogą wpadać jedni po drugich... :P


:)




4 komentarze:

  1. A mówią , że z rodziną to się dobrze tylko na zdjęciach wychodzi :P a tu jednak nie tylko :):D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hehe... zgadza się... ;) Zresztą ja z nikim na zdjęciach dobrze nie wychodzę, więc może dlatego u mnie działa to powiedzenie troszkę na odwrót... ;)

      Usuń
  2. moja mała rada: uważaj z tymi bańkami, bo nieumiejetne ich stosowanie może przyniesc wiecej szkody jak pozytku :) przede wszystkim nie uzywaj ich, jeżeli masz skórę naczynkową, ja kiedyś popełniłam ten błąd i przez długi czas leczyłam swój błąd

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. ...dziękuję... na pewno będę uważać... :)
      ...ja mam raczej skórę jak u słonia, ale lepiej dmuchać na zimne... :P

      Usuń