Colour Arts z bliska... ;)

Pokażę Wam dokładniej moje ostatnie kosmetyczne zakupy, czyli pigmenty i bazę z Essence... :)

Tak jak Wam pisałam... zdecydowałam się na 3 kolory...

... są one w malutkich, plastikowych słoiczkach z sitkiem...

troszkę tego nie lubię, bo po odzabezpieczeniu taśmy zawsze mi się one wszędzie wysypują, ale taka już uroda pigmentów... ;)

Kolorki są śliczne... zwłaszcza ten pomarańcz, choć zdecydowanie dla odważnych i brąz... czyli bardziej dla mnie, bo spokojny i stonowany...

Białego trochę żałuję, bo w sumie mam już kilka podobnych cieni, o których po prostu zapomniałam... ;)

Jest również śliczny, bardzo pyłkowy, lekko brokatowy...

Baza zaraz po aplikacji jest mleczna...

... po roztarciu zanika jednak zupełnie (tutaj jeszcze ją widać bo jeszcze nie zdążyła wyschnąć, w rzeczywistości się jednak nie błyszczy ;))...

Pigmenty nakładałam pędzelkiem przeciągając częściowo po dłoni bez niczego i częściowo po bazie... tak jak widzicie, baza 'łapie' je i przykleja momentalnie i różnica w nasyceniu jest ogromna... :o

Jeśli chodzi o wydobycie kolorów baza sprawdza się fenomenalnie...

Brąz i pomarańcz są same w sobie dosyć wyraziste, białego natomiast prawie nie widać bez bazy...

Pokażę Wam makijaż jaki wykonałam brązowym i białym pigmentem... oczywiście delikatny, bo dzienny a ja jak wiecie nie lubię się mocno malować...

Trzeba jednak uważać, bo podczas malowania pigmenty lubią się osypać i brokat miałam na całej twarzy co koleżanka od razu zobaczyła, było to jednak bardzo delikatne bling bling... ;)

Użyłam także białej kredki z Avonu oraz tuszu...

Po całym dniu cienie mimo użycia bazy zrolowały się, więc jeśli chodzi o jej trwałość, nie jestem zachwycona... Urban Decay zdecydowanie lepiej się u mnie sprawdzał w tej roli... ;)

Ale będę testować ją dalej, bo być może zbyt wiele od niej na początek wymagam... popróbuję jeszcze ją z innymi cieniami i dam Wam znać...

Co myślicie o tych pigmentach?... ;)

Dajcie znać, czy też się na coś skusicie... ;)

Pozdrawiam!!!

:)