wtorek, 3 lipca 2012

Ulubieńcy czerwca... :)

Ulubieńcy poprzedniego miesiąca - czerwca... proste! 

Wszystko co matuje, jest lekkie i w miarę naturalne na twarzy... :)


Na początek PIELĘGNACJA:

Na twarz stosowałam krem z Essence... ma on bardzo lekką konsystencję i wchłania się błyskawicznie... :) a ja nie lubię długo czekać aż krem 'zniknie' z buzi... do tego przyjemnie pachnie owocami...

Poz oczy... również krem Kozie Mleko z Ziaji... bardzo ładnie nawilża okolice oczu, lekka emulsjowata konsystencja również dobrze się wchłania... stosowałam go jednak głównie wieczorem, więc dawałam mu na to troszkę więcej czasu, niż na krem do twarzy...

L'biotica krem do rzęs i brwi... tutaj z regularnością różnie bywało... mogę powiedzieć śmiało, że stosowałam ten krem na noc, przy nasadzie rzęs oraz na brwi, co mniej więcej dwa dni... rezultaty naprawdę widać, mój mąż nawet zauważył poprawę moich rzęs, więc coś musi w nim być... zasada jest jednak prosta... tylko systematyczność daje pożądane efekty... :)
Krem jest w postaci tłustej, przezroczystej mazi... bardzo gęstej, która w zetknięciu z ciepłem dłoni momentalnie się rozpuszcza w lekko oleistą...


MAKIJAŻ:

Na twarz sprawdził się całkiem nieźle krem tonujący z Ziaji... jest bardzo lekki, wygląda naturalnie, troszkę jest bardziej jak krem niż podkład, ale ja to w nim lubię... :)

Pod oczy... Roll-on z Garnier'a... również bardzo lekki korektor... mam w kolorze jaśniejszym i jest ok, ale trzeba to sobie powiedzieć jasno... sińców to on nie zakrywa, jedynie lekko rozjaśnia okolicę pod oczami...

Jeśli mamy natomiast na twarzy jakiś większy problem... wykwit lub inny nieprzyjaciel właśnie do nas zawitał... wówczas nic innego jak korektor Essence I <3 STAGE, jak dla mnie radzi on sobie z takimi delikwentami najlepiej... :D
Krycie bardzo dobre... trwałość również... kolor, wydaje mi się, że także świetny, powinien pasować większości, gdyż absolutnie nie jest ciemny, ani różowy, ani pomarańczowy... idealnie stapia się z cerą... do tego jeszcze przedłuża trwałość cieni... czegóż chcieć więcej... ;)

Puder... rozświetlający z Essence... drobinki w tym pudrze są tak subtelnie, że prawie niewidoczne... zdarzało się, że czasami stosowałam na całą twarz... pięknie ją wówczas wyrównywał i rozpromieniał... albo np pod same oczy... wtedy ładnie rozjaśniał on tą okolicę, co dawało fajny efekt... bardzo go lubię i często po niego sięgam... :)

Dla utrwalenia całości i zapobieganiu się świecenia używałam pudru sypkiego z Essence Fix&Matte... również produkt, który bardzo fajnie spełnia swoją rolę... nałożony pod oczy, zapobiega odbijaniu się kredki czy tuszu, co u mnie w cieplejsze dni często się zdarza...
Pozostawia mat na buzi przez parę ładnych godzin... do tego jego wydajność... wydaję mi się, że nigdy się nie skończy... :)

Oczy... bardzo często sięgałam po dwa cienie z Essence... biały perłowy Colour&Shine, który fajnie wygląda solo oraz jako rozświetlacz na policzkach...
... oraz różowo-grafitowy Marble Mania... taki niezidentyfikowany kolor a ja właśnie takie lubię najbardziej... :) w zależności gdzie go nabierzemy może być bardziej różowy, szary, albo czarny... ja często wybierałam właśnie tą szarość wpadającą w dwa pozostałe kolory... ;)

Czy to tyle w temacie ulubieńców...

Czy któreś z tych rzeczy również Wy używałyście bądź używacie?

:)


3 komentarze:

  1. Nie mam żadnego z nich. Ostatnio polubiłam się z minerałami i z żelem aloesowy, który też się szybciutko wchłania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie na lato takie rzeczy są idealne... :D

      Usuń