środa, 8 sierpnia 2012

Doczekałam się!!!... Colour Arts :D

Od jakiegoś czasu już wypatrywałam nowej limitowanej edycji z Essence... pisałam Wam o niej już jakiś czas temu i w końcu, zupełnie przypadkiem na nią wpadłam... :)

Generalnie cała ta seria opiera się na pigmentach, ich mieszaniu ze sobą oraz stworzeniu swoich własnych wymarzonych makijaży czy zdobień na oczach, paznokciach i ustach...
Do tego celu dołączone są specjalne bazy przeznaczone właśnie do nakładania cieni i tym samym ich utrwalania...

Oczywiście!... musiałam co nieco kupić i sama trochę je wypróbować... ;)


Zdecydowałam się na trzy pigmenty... niestety nie było tak dużego wyboru jak myślałam... zamiast 20 kolorów było 14 (o ile dobrze pamiętam ;)), ale może to i lepiej... ;)


Moje kolory to:

10 - fairy dust (typowy biały rozświetlacz)
06 - WOW it's orange! (ten kolor jest naprawdę WOW! żarówka! :D)
03 - box of chocolate (ciemny brąz z drobinkami)


Co mnie zaskoczyło jak tylko je wypróbowałam na dłoni... pigmentacja!
Są naprawdę genialne... :)
Niektóre bardzo się osypują, zwłaszcza te bardziej brokatowe, ale myślę, że one były zaprojektowane bardziej z myślą o paznokciach... :)


Wybór jest naprawdę wystarczający... mimo, że kolorów nie było aż 20, nie wiedziałam na które się zdecydować... ;)

Cena: 2,49 euro/szt

Oczywiście musiałam mieć też bazę pod cienie... na nią czekałam chyba najbardziej... i z moich pierwszych obserwacji wynika, że słusznie... ;)
Jest niesamowita... na razie sprawdzałam tylko na ręce, ale 'łapie' dosłownie cienie i przykleja je do skóry oraz pięknie podbija kolory...


Opakowanie zawiera 7,3 ml mlecznego produktu, na skórze jednak zupełnie niewidocznego...
Jeśli okaże się, że sprawdzi się i przetrwa cały dzień, lecę po drugie opakowanie... ;)


Cena: 1,75 euro

Zarówno jednak przy pigmentach jak i bazie martwi mnie ich termin ważności... 6 miesięcy?!
To zdecydowanie za krótko jak na produkt, który jest np w proszku...

Na koniec zdecydowałam się na sylikonowy aplikator głównie przez ciekawość...
nie mam cierpliwości do nakładania pigmentów i nie znoszę jak się osypują i są wszędzie tylko nie na oczach... mam nadzieję, że to cudo sobie z tym poradzi... ;)


Jest całkiem fajny, delikatny, mięciutki... więc jest na to duża szansa... :P


Jak widzicie zaszalałam... no ale dawno tak mi się nic nie podobało... 
Podoba mi się zamysł i mimo, że nie lubię za bardzo używać pigmentów, to bardzo mam ochotę się do nich przekonać i wypróbować jeśli nie na oczach to może na przykład na paznokciach... ;)

Dajcie koniecznie znać czy macie dostęp do tej serii i czy też coś z niej wpadło Wam w oko... 

Pozdrawiam ciepło!!!

:)

2 komentarze: