niedziela, 11 listopada 2012

Denko # 9

 Minął już miesiąc od ostatniego denka... pora więc na kolejnych 10 produktów, które wpadło do kosza i ich małej recenzji... :)


1. Niespodziewanie tym miesiącu, dosłownie rzutem na taśmę, do torby wpadły niekończące się chusteczki do pielęgnacji niemowląt... ;)
Chusteczek w opakowaniu było aż 80 i nie używałam ich zgodnie z przeznaczeniem... służyły mi one raczej w jakiś sporadycznych sytuacjach: przetarcia rąk czy jakiś delikatnych powierzchni typu meble a  i do butów sprawdzały się całkiem nieźle... ;) Na pewno warto mieć je pod ręką, bo są całkiem przydatne i przyjemne w użytkowaniu... :) Mimo otwarcia w postaci taśmy klejącej, do ostatniej sztuki były świeże i delikatnie nawilżone... to się chwali... ;)


2. Isana - maracuja i kokos, czyli jeden z ulubionych zapachów i żeli pod prysznic tej firmy...
Sprawdza się nieźle tylko szybko kończy... ale to oznacza tylko tyle, że go bardzo lubię... :)


3. Mineral Care - maseczka błotna z morza martwego dla cery normalnej i tłustej... bardzo ją lubiłam i być może kiedyś jeszcze do niej wrócę o ile po drodze nie znajdę czegoś ciekawszego... ładnie łagodziła wszelkie zaczerwienienia, wygładzała cerę i skutecznie hamowała wydzielanie się sebum, niestety tylko krótkotrwale...


4. Peeling morelowy Soraya - do cery tłustej i trądzikowej... pokazywałam ją razem z maseczką powyżej w 'denkowaniu inaczej' i udało się także zużyć i ją... ja zdecydowanie jestem większą zwolenniczką peelingów enzymatycznych niż mechanicznych i według mnie nie dawała ona tak dobrych rezultatów jak np peeling z Avonu z serii Clearskin, który w tej kategorii jest dla mnie totalnym faworytem, ale produkt jest bardzo przyjemny w użyciu, troszkę granulki przypominają mi rozkruszoną pestkę moreli (może dlatego morelowy ;)) i są przez to całkiem ostre, ale według mnie nie można po niej spodziewać się spektakularnych efektów...


5. Nivea - long repair, czyli szampon zapewne wszystkim dobrze znany... ja lubię szampony często zmieniać i tak było tym razem, kupiłam zupełnie przypadkiem i nie żałuję, bo pachniał pięknie na włosach i ten zapach utrzymywał się na nich bardzo długo... szampon fajny, ładnie się pienił i oczyszczał, choć jakiegoś wielkiego szału nie robił...


6. Biovax A+E - czyli jeden z moich włosowych ulubieńców... plus za nawilżenie końcówek, wygodne opakowanie z pompką i aksamitną, lekką konsystencję... do tego wydajny, bo jedno naciśnięcie w zupełności wystarczy by odżywić kocówki... :) Polecam...


7. Avon - Blemish Solver Mask... wiem, że te produkty zmieniły swoje opakowania i składy zapewne też, ale ta maseczka biła naprawdę wszystkie dotychczasowe na głowę... uwielbiałam ją i choć firma Avon nie jest uznawana za najlepszą, uważam, że posiada kilka perełek, które warte są absolutnej uwagi i ta maseczka jak i peeling z tej serii zawsze będą u mnie top 10... było to moje 5 opakowanie i to o tym powinno świadczyć... ;) Nie wiem niestety czy jest ona oraz peeling jeszcze obecnie dostępna i pod jaką nazwą...


8. Rimmel - Match Perfection... na początku mnie do siebie zraził kolorem, konsystencją i dość topornym rozprowadzaniem się... z czasem przyszły jednak cieplejsze dni i wówczas idealnie się sprawdził... pisałam Wam o nim w ulubieńcach, więc tam znajdziecie więcej do poczytania...
Wydajność średnia, ale przez całe lato idealnie mi starczył...


9. Duac - kolejny raz przeprosiłam się z maścią przeciwtrądzikową po tym jak moja twarz zaczęła wariować i wysypała się pięknymi podskórnymi grudkami... jest to jedyne co mi pomaga i ciągle się łudzę, że po odstawieniu kolejnej tubki w końcu się to skończy... póki co złudne moje prośby i nadzieje... pociesza mnie jedynie fakt, że znowu jest lepiej... :/


10. Spirytus salicylowy 2% - niejako związany z punktem wyżej, czyli pogorszeniem stanu mojej cery... w ostatecznych przypadkach przemywałam delikwenta właśnie nim, aby go podsuszyć czy też odkazić miejsce po nim, choć wiem, że to nie najlepszy pomysł, to doraźnie pomagał... :(
Powiem Wam też, że jest to bardzo przydatna rzecz w domu, bo można ładnie wyczyścić np. miejsce po naklejce na kosmetykach czy trudne zabrudzenie po długopisie... ;)
Uwielbiam ten produkt odkąd odkryłam jego nieograniczoną moc... :D



I zupełnie bonusowo jeden produkt mojego mężczyzny...

Ziaja - krem, który zarówno ja jak i on bardzo polubiliśmy... mnie spodobał się jego zapach, taki typowo męski 'śmierdziuch', oczywiście mam na myśli pozytywny zapach... ;) Mąż natomiast za szybkie wchłanianie... jejku jak on nie lubi w siebie nic wsmarowywać... żeby coś działał ciężko powiedzieć, bo trzeba by było stosować go w większą regularnością... ;)


To na tyle mojego projektu denko...

Mam dużą motywację na kolejne zużywanie a w sezonie zimowym może nawet balsamów... ;)
Jak będzie, pokaże czas... :)

4 komentarze:

  1. porządne denko :) no i małżon się dorzucił :D

    OdpowiedzUsuń
  2. mój ślubny też ten krem używał - ale nie widziałam u niego super efektów:/

    nie lubię peelingu soraya - według mnie za ostry

    OdpowiedzUsuń
  3. mam ten szampon i odzywkę z nivea i też jestem zadowolona :)

    OdpowiedzUsuń